Jeszcze trzy dni temu za moim oknem było tak :
A dziś jest tak:
A po lewo tak:
Kurde.
poniedziałek, 25 października 2010
UniBz
Freie Universitat Bozen, Libera Universita di Bolzano, Free University of Bozen- Bolzano,
czyli gdzie, kurna, studiuję ?!
Uniwersytet jest w miarę nowy, ma zaledwie dwadzieścia lat. Gdy powstawał było ponoć sporo kontrowersji i głosów sprzeciwu - głównie starszej ludności Bolazno/Bozen, która obawiała się głośnych studentów. Zupełnie nie rozumiem, wszak koniec końców to są włochy. A włosi niezależnie od wieku są głośni. Czasami mam wrażenie, że oni mają genetyczne ubytki w słuchu, dlatego cały czas krzyczą zamiast mówić - ale to tylko moja uwaga.
Ale poważnie, uniwersytet ma kilka wydziałów Szkoła ekonomii i zarządzania, Wydział edukacji, Projektowania i sztuki, no i oczywiście Informatyki. Czyli taki miszmasz trochę. Z tego co mówią inne erasmusy nt nauczania to jest czasem ciekawie (np studenci Wydziału Edukacji uczyli raz się na jakimśtam przedmiocie gry na bongosach), a czasem tragicznie - tu najpoważniejszy przypadek jest studentów Ekonomii i zarządzania, gdzie absolwenci skarżą się że inne uniwersytety w europie nie zaliczają im ECTSów zdobytych na UniBz. Ale to tylko jeden taki przypadek, reszta wypowiada się raczej pozytywnie. Chyba nie mają wyboru ;)
Co do mnie to bardziej niż kursy, czy prowadzący (choć tu też ciekawostka - dużo jest młodych (ok 30.) prowadzących, więc widmo betonu tutaj jest naszczęcie odsunięte :P.
Ok, obrazki... poniżej Wydział Informatyki, a jakże! Niestety byłem tu tylko dwa razy : pierwszy, gdy mieliśmy powitanie erasmusów przez wydział informatyki; drugi - przez pomyłkę ;) Zajęcia mamy w budynku/budynkach (rozróżnienie nie przez multijęzykowość miasta:P wyjaśnię poniżej) głownym/głównych ;))
Stadnardowo rowery (;)) przy wejściu głównym do uniwersytetu.
Taka skrócona wersja zdjęcia głównego budynku. Wygląd bez szału, ot kamienny kloc przy rynku (!), ani to brzydkie, ani ładne. Za to funkcjonalne i zbudowane z głową.
Przede wszystkim cały kampus główny składa się z budynków oznaczonych literami od A do F. Co oznacza,że budynków jest sześć, wszystkie są połączone przynajmniej parterem, a część też pierwszym piętrem. Część wejść jest zamknięta cały czas, główne wejście zamknięte jest od pewnej godziny (bodajże 20), jednakże można się do budynku dostać za pomocą legitymacji, która jest niczym innym jak kartą magnetyczną. Bardzo, zresztą praktyczną ;) Po co miałby ktoś wchodzić do budynku, gdy jest zamknięty i nie ma zajęć? Ano choćby do biblioteki, albo po szybki internet (wewnątrz UniBz ściąganie 2MB/s, a z Internetu do 200kB/s :P ). Szału ni ma ( z tym Internetem ),ale porównując do akademika (70kB/s z rana do 5kB/s wieczorem...) warto czasami się przejechać :P
Po wejściu do budynku można sprawdzić sobie jakie zajęcia akurat się odbywają, w jakich salach, kto prowadzi i oczywiście rozkład godzin.
Ponadto nad wieloma salami umieszczone są monitory, które informują o aktualnym wykładzie (z krótką notką o nim), prowadzącym, z widokiem co się na sali dzieje, a także o nadchodzących zajęciach w sali. Miłe prawda?
A, jest także informacja o pogodzie ;)
Sale same w sobie są oczywiście podzielone na duże seminaryjne/ wykładowe, małe seminaryjne i laboratoryjne (mi dane było widzieć tylko laboratoria komputerowe). Na wykładowych (poniżej zdjęcie) jest czas wyposażenie : 3 projektory, w tym jeden chyba kinowy (jest po prostu potężny: metr długi i szeroki, z 40 cm wysoki, na oko oczywiście. Ale duży jest), każdy skierowany na inną płaszczyznę (byliśmy w trzech salach wykładowych a przypuszczam, że takie wyposażenie jest też w innych), mikrofony w ławkach (jeden na dwie osoby; zgłasza się chęć poprzez nacisnięcie guzika przy mikrofonie, potem trzeba czekać na autoryzacje osoby przy pulpicie; nagłośnienie wporządku); jedynym mankamentem są niewygodne siedzenia i brak półek pod ławką.
Sale seminaryjne w wyposażeniu uboższe o dwa projektory (w tym ten duży), bez mikrofonów - ot zwykłe ławki, miejsce na max 40-50osób. Dobrym rozwiązaniem są rolety w oknach, sterowane oczywiście elektronicznie opuszczanie, a także kierunek nachylenia, co przydaje się gdy jest ciepło, ale światło ostre.
Windy. Jest ich kilka w kompleksie, każda dobrze opisana (litera to budynek, a cyfra to piętro). Norma, bez szału ;)
Ooo, automaty na legitymacje:P Poniżej jest wpłatomat, tzn umieszcza się tam legitymację (na zdjęciu poniżej moja legitka :)). Póki co 0 eu. Wkładamy banknocik i...
Hurrra! Można kupować kawę z automatu!! Bo one nie są na monety, tylko na zgrabne karty magnetyczne. Można?
Biblioteka też pomyślana jest dla ludzi. Cztery piętra biblioteki otwartej dla studentów od Pn - Pt od 8 do 24, sobota 9 - 17, w ndz nikt tutaj nie pracuje (w ogóle cało miasto nie pracuje, tylko puby i restauracje, gdzie ludzie chodzą tabunami pogadać, posiedzieć przy piwku/winie, pizzy/lub innym daniu z makaronu :P). Dla tych co mają deadline z oddaniem książki i wzieli ją idąc w pt na imprezę, a zapomnieli oddać przed imprezą i jest już godzina 3 w nocy biblioteka pomyślała o skrzynce, gdzie możesz wrzucić książkę do oddania, gdy biblioteka jest nieczynna. Można?W samej bibliotece dużo miejsca (w końcu cztery piętra), biurka (każde z odpowiednią ilością miejsca dla architekta z kartką A1) dla dwóch osób, każde z osobną lampką, każde z osobnymi gniazdkami, i miejscem na kabelek do LANu jakby ktoś wifi nie miał. Ponadto w standardzie komputery dla studentów i ludności (dla tych drugich są płatne). Płatność? Legitymacją.
Ciekawym rozwiązaniem są kserokopiarki. Otóż w całym kompleksie jest ich sporo, każda wolnostojąca (nie ma tu tak u nas popularnych punktów ksero), do każdej dostęp jest przez Internet, oczywiście nie do specyficznej, a do wszystkich. Otóż łączymy się przez sieć z drukarką generyczną, wysyłamy jej pliki do druku, po czym idziemy z legitymacją (a jakże!), kładziemy na czytnik przy którejkolwiek (czyli najbliższej nas) drukarce, ona pokazyje jakie pliki wysłaliśmy i drukujemy te które chcemy. Kwota ściągana jest z legitymacji. Proste?
Dla znudzonych życiem i nauką - szachy.
I zestaw ruchów z różnych turniejów szachowych.
Są też szachy w wersji max.
Plan uniwersytetu.
Pewnie mało tu widać, ale jest dość dokładny ;)
W kompleksie jest także stołówka, gdzie płatność też odbywa się za pomocą legitymacji. Legitymacja także daje nam dostęp do sal komputerowych, gdy nie są prowadzone tam żadne zajęcia, ba, nawet jak są zajęcia w danej sali komputerowej to nikt Cię nie wygoni z niej (no chyba że zajmujesz akurat komuś potrzebny komputer - z tymże tutaj nie ma 1000 studentów na jedno miejsce, ale to inna historia...).
Generalnie wszystkie rozwiązania nie są specjalnie odkrywcze, nowe, czy jakkolwiek genialne. Ale ułatwiają życie.
czwartek, 21 października 2010
Rennon/Ritten
Rennon/Ritten jest nazwą dla kilku miast położonych na tymże płaskowyżu. Góry które widać na poniższym zdjęciu widać lepiej z tego płaskowyżu.
Aby się tam dostać można iść na piechotę ok 2h, lub wsiąść do kolejki linowej i po 12min być na miejscu. Kolejka startuje z wysokości Bolzano (ok 200m), by już po 5 min być na wysokości ok 1100m, by potem przejść w ruch bardziej poziomy i po 7 min jesteśmy w Soprabolzano/Oberbozen.O tu właśnie tracimy Bolzano/Bozen z widoku i wjeżdżamy na płaskowyż.
Kolejka oferuje niesamowite widoki, np pod spodem masyw skalny z charakterystycznym szczytem Marmoladą (poznajcie się, bo będzie się przewijać wielokrotnie poniżej ;)). W prawym rogu kościół św. Jakuba.
Tak wygląda ta kolejka linowa,którą jechaliśmy.
Na płaskowyżu istnieje torowisko, po której porusza się wagon (tak, jeden, w jedną stronę naraz, bo nie ma równoległych torów;)). Łączy on kilka większych miasteczek tutaj, rusza bodajże co pół godziny i trasa zajmuje mu niecałe 20 minut (piechotą z Oberbozen - gdzie kolejka linowa dojeżdża do Klobstein jest niecała godzina).
Widok na kolejkę linową ;)
Już pisałem wcześniej, przy Colle, że ludzie tu na wysokościach nie marnują dobrej pogody i tak po prawej widać basen, była też trampolina (brak zdjęć bo płot wysoki:P). No i oczywiście widok na Marmoladę ;D
Ramię w ramię z Marmoladą!
Erdpyramids (http://www.ritten.com/erdpyramdis.htm), hoodoo (http://en.wikipedia.org/wiki/Hoodoo_(geology)), lub - moja ulubiona nazwa - bajeczne kominy (http://pl.wikipedia.org/wiki/Bajeczne_kominy) :D Formacje skalne powstałe na skutek osuwania się ziemi w dość specyficzny sposób :
Poniżej ule.
Kościół św Jakuba, ten co było go widać z kolejki.
Na bocznej ścianie kościoła jest zegar słoneczny, o dziwo dość precyzyjny - w momencie zrobienia zdjęcia była godzina 14:12.
Kury ;) Dużo, a rabanu narobiły! Zdaje się że głobne były.
Okolice Wolfsgruben. Jezioro wzdłuż którego był albo jakiś hotel, albo teren prywatny ;) Woda czysta, więc niemieccy emeryci zadowoleni :P No i oczywiście piękny widok na Marmoladę (niestety pod słońce, więc tym razem daruję wam zdjęcia).
Miejsce tak piękne, że nawet Sigmund Freud je docenił rozkminiając tam co nam może dolegać :P Markerem dopisane jest Passeggiata Sigmund Freud Gioia (Gioia to radość).
Marmolada!Więcej Marmolady!
A tu już inne pasmo górskie, jakieś tam dolomity, niestety nie Marmolada.
Przykład awangardy na 1200m - cały dom wyróżniał się tym, że nie był zwykłym domkiem, chatką górską, ale prostopadłościennym klocem (mimo to zrobionym z wyczuciem), z wyróżniającym się garażem ;)
Trasa zajęła nam ponad 5h, a zwiedziliśmy może 1/3 terenu tu. Zimą ponoć jest tu jeszcze śliczniej ;) I są trasy narciarskie ;)).